30.06.2014

Chapter 19

Hej kochane ;* Mam do was pytanko, a mianowicie: czy któraś z was zna się na wyglądzie blogów i umiałaby mi pomóc z obramowaniem wokół postów? Jeśli tak to zgłaszajcie się w komentarzach, a czeka na osobę, która pomoże mała niespodzianka ;)
10 komentarz- next

Obudził mnie dźwięk tłukących się naczyń. Natychmiast wybiegła spod cieplej pościeli i zbiegłam po schodach. Harry kucał nad rozbitym talerzem zbierając resztki potłuczonego naczynia. Od wczorajszego zdarzenia nie rozmawialiśmy. Żadne z nas nie miało na to ochoty. Ominęłam miejsce gdzie leżał rozbity talerz i podeszłam do lodówki wyciągając z niej jogurt. Wczoraj. Poczułam się jakby to znowu wróciło. Znów ból, strach, chęć ucieczki i bezsilność. Harry mnie nie chroni. Przypomina mi wszystkie krzywdy wyrządzone przez ludzi.  Gdy mnie dotyka czuje ten wstręt do facetów, gdy na mnie krzyczy czuje się jak mała, bezsilna dziewczynka, która dostaje karę od taty, gdy mi rozkazuje czuje się jak więzień, gdy mnie okłamuje czuje się głupia, a gdy widzę go z Victorią czuje jak serce ma ochotę przedrzeć się przez skórę i wyskoczyć ze złości i bólu. Nie czuje się przy nim dobrze, a spędzam z nim czas. Dlaczego? Bo muszę? Bo tylko on mi został? Bo boje się zostać sama? Bo go potrzebujesz Lucy.
Wyrzuciłam pusty kubeczek po jogurcie i włożyłam łyżeczkę pod strumień ciepłej wody. Harry. Siedział na kanapie, z której przed chwila wstałam chowając twarz w dłoniach. Chcąc do niego podejść jedna stopa wysunęła się do przodu, ale zaraz wróciła do dawnego miejsca. Boje się. Ręce mi się trzęsą. Rozczarowana i bezsilna wycofałam się wracając schodami na górę domku znikając za drzwiami do mojego pokoju. Chciałabym żeby ten weekend się skończył. Chciałabym wrócić do swojego mieszkania i oglądać wieczorami zachód słońca popijając herbatę z róży jerychońskiej. Chciałabym iść już do pracy i słuchać narzekań szefa. Nie chciałabym już nigdy więcej przypominać sobie o tych wszystkich złych rzeczach. Pukanie do drzwi rozległo się do pokoju. Nadal siedząc na skraju łóżka przebierałam palcami i zastanawiając się czy otworzyć. Moje serce chciało, ale ciało odmawiało posłuszeństwa. Nadal siedziałam na brzegu łóżka wsłuchując się w pukanie, które w jedną chwilę osłabło. Jest dopiera 9.00, a ja już mam ochotę zasnąć i może nawet już się nie obudzić. Przynajmniej nie chce budzić się tutaj. Wstałam z łóżka i zeszłam po schodach na dół. Skierowałam się do drzwi, przy których leżały buty i  wsunęłam je na swoje stopy.
-Nie uciekniesz ode mnie Lucy. –ochrypły głos sprawił, że po moim ciele przebiegły ciarki.
-Idę tylko na spacer- wyszeptałam sama do siebie, ale tak, że Harry to usłyszał. Narzuciłam na ramiona bluzę i wyszłam z domu. Zimny wiatr otulił moja skórę jakby chciał mnie porwać. Szłam przed siebie, bo nie znałam okolicy i nie wiedziałam gdzie chcę iść. No i chyba się zgubiłam. Dookoła drzewa i krzaki, a przede mną i za mną niekończąca się dróżka.  No to całe szczęście, że jest dość wcześnie, bo jakby było ciemno to przysięgam, że na miejscu narobiłabym w majtki. Po kilkunastu minutach chodzenia w kółko poddałam się i usiadłam pod jednym z drzew opierając się o jego pień. Przyglądając się drodze zauważyłam pojedyncze kropelki zostawiające po sobie mokre, małe plami. No świetnie, zaczęło padać.
W miejscu gdzie moje oczy zatrzymały swój widok pojawił się samochód, a chwilę po tym można było dostrzec pomiędzy kołami czarne buty i kawałek spodni w tym samym kolorze. Nie podnosząc głowy już wiedziałam kto to jest. Oczywiście, że Harry.
-Wsiadaj.- Ochrypły głos po raz kolejny sprawił, że na przez moje ciało przebiegły ciarki i pojawiła się gęsia skórka. Mimo wszystko nie chciałam się sprzeciwiać z dwóch powodów: po pierwsze Harry by się wkurzył jeszcze bardziej, a po drugie po prostu jest mi zimno i mokro ( hahaha przepraszam, ale jestem na tyle zboczona, że mam skojarzenia xdd ).Wstałam z mokrej trawy i wsiadłam do samochodu nie odzywając się ani słowem do Harrego, ale po krótkim czasie przerwał ciszę jaka panowała w pojeździe. –Mówiłem, że ode mnie nie uciekniesz Lucy.
-Nie chciałam uciec. Poszłam tylko na spacer i się zgubiłam.
-Takie bajki to nie mi wciskaj.- prychnął z dezaprobatą i wbił swój wzrok  w drogę przed nami przecierając szybę wycieraczką. Resztę drogi jak to Harry ma w zwyczaju spędziliśmy w ciszy.

                           *******************************************
-Nie masz prawa wychodzić tak daleko. Wiesz co ci się mogło stać?- powiedział lekko podnosząc ton i siadając na kanapie niedaleko mnie.
-Po pierwsze przypominam ci, że to ty wywiozłeś mnie do jakiegoś lasu! Po drugie nie będziesz mi mówił co mam robić! A po trzecie to co cie to interesuje co się mogło ze mną stać co? Zastanów się co robisz i mówisz Harry! Czy może zapomniałeś już jak mnie popchnąłeś! I..
-Zamknij się  albo ja cię zamknę. – Spojrzałam na niego wyszczerzając oczy ze zdziwienia.
-Co ty do..- Nie dokończyłam bo wbił się w moje usta. Po kilkunastu sekundach gdy zdałam sobie sprawę z tego co robię odepchnęłam go i wstałam od razu z kanapy.

-Dupek!

7 komentarzy:

  1. Świetny*.*
    @XdAgatadX

    OdpowiedzUsuń
  2. hahahahahah dobre zakończenie! harry w końcu stara się nie wiem, być sobą?
    hahhaha ale kocham do takiego! ;d
    @wifeboyfrom1d

    OdpowiedzUsuń
  3. tego harrego najbardziej lubie<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę się polubiłam xd raz jest słodki jak nwm co a potem...
    Ale i tak kocham ten rozdział jeszcze ten pocałunek na koniec ♡ awww...

    OdpowiedzUsuń