30.06.2014

Chapter 19

Hej kochane ;* Mam do was pytanko, a mianowicie: czy któraś z was zna się na wyglądzie blogów i umiałaby mi pomóc z obramowaniem wokół postów? Jeśli tak to zgłaszajcie się w komentarzach, a czeka na osobę, która pomoże mała niespodzianka ;)
10 komentarz- next

Obudził mnie dźwięk tłukących się naczyń. Natychmiast wybiegła spod cieplej pościeli i zbiegłam po schodach. Harry kucał nad rozbitym talerzem zbierając resztki potłuczonego naczynia. Od wczorajszego zdarzenia nie rozmawialiśmy. Żadne z nas nie miało na to ochoty. Ominęłam miejsce gdzie leżał rozbity talerz i podeszłam do lodówki wyciągając z niej jogurt. Wczoraj. Poczułam się jakby to znowu wróciło. Znów ból, strach, chęć ucieczki i bezsilność. Harry mnie nie chroni. Przypomina mi wszystkie krzywdy wyrządzone przez ludzi.  Gdy mnie dotyka czuje ten wstręt do facetów, gdy na mnie krzyczy czuje się jak mała, bezsilna dziewczynka, która dostaje karę od taty, gdy mi rozkazuje czuje się jak więzień, gdy mnie okłamuje czuje się głupia, a gdy widzę go z Victorią czuje jak serce ma ochotę przedrzeć się przez skórę i wyskoczyć ze złości i bólu. Nie czuje się przy nim dobrze, a spędzam z nim czas. Dlaczego? Bo muszę? Bo tylko on mi został? Bo boje się zostać sama? Bo go potrzebujesz Lucy.
Wyrzuciłam pusty kubeczek po jogurcie i włożyłam łyżeczkę pod strumień ciepłej wody. Harry. Siedział na kanapie, z której przed chwila wstałam chowając twarz w dłoniach. Chcąc do niego podejść jedna stopa wysunęła się do przodu, ale zaraz wróciła do dawnego miejsca. Boje się. Ręce mi się trzęsą. Rozczarowana i bezsilna wycofałam się wracając schodami na górę domku znikając za drzwiami do mojego pokoju. Chciałabym żeby ten weekend się skończył. Chciałabym wrócić do swojego mieszkania i oglądać wieczorami zachód słońca popijając herbatę z róży jerychońskiej. Chciałabym iść już do pracy i słuchać narzekań szefa. Nie chciałabym już nigdy więcej przypominać sobie o tych wszystkich złych rzeczach. Pukanie do drzwi rozległo się do pokoju. Nadal siedząc na skraju łóżka przebierałam palcami i zastanawiając się czy otworzyć. Moje serce chciało, ale ciało odmawiało posłuszeństwa. Nadal siedziałam na brzegu łóżka wsłuchując się w pukanie, które w jedną chwilę osłabło. Jest dopiera 9.00, a ja już mam ochotę zasnąć i może nawet już się nie obudzić. Przynajmniej nie chce budzić się tutaj. Wstałam z łóżka i zeszłam po schodach na dół. Skierowałam się do drzwi, przy których leżały buty i  wsunęłam je na swoje stopy.
-Nie uciekniesz ode mnie Lucy. –ochrypły głos sprawił, że po moim ciele przebiegły ciarki.
-Idę tylko na spacer- wyszeptałam sama do siebie, ale tak, że Harry to usłyszał. Narzuciłam na ramiona bluzę i wyszłam z domu. Zimny wiatr otulił moja skórę jakby chciał mnie porwać. Szłam przed siebie, bo nie znałam okolicy i nie wiedziałam gdzie chcę iść. No i chyba się zgubiłam. Dookoła drzewa i krzaki, a przede mną i za mną niekończąca się dróżka.  No to całe szczęście, że jest dość wcześnie, bo jakby było ciemno to przysięgam, że na miejscu narobiłabym w majtki. Po kilkunastu minutach chodzenia w kółko poddałam się i usiadłam pod jednym z drzew opierając się o jego pień. Przyglądając się drodze zauważyłam pojedyncze kropelki zostawiające po sobie mokre, małe plami. No świetnie, zaczęło padać.
W miejscu gdzie moje oczy zatrzymały swój widok pojawił się samochód, a chwilę po tym można było dostrzec pomiędzy kołami czarne buty i kawałek spodni w tym samym kolorze. Nie podnosząc głowy już wiedziałam kto to jest. Oczywiście, że Harry.
-Wsiadaj.- Ochrypły głos po raz kolejny sprawił, że na przez moje ciało przebiegły ciarki i pojawiła się gęsia skórka. Mimo wszystko nie chciałam się sprzeciwiać z dwóch powodów: po pierwsze Harry by się wkurzył jeszcze bardziej, a po drugie po prostu jest mi zimno i mokro ( hahaha przepraszam, ale jestem na tyle zboczona, że mam skojarzenia xdd ).Wstałam z mokrej trawy i wsiadłam do samochodu nie odzywając się ani słowem do Harrego, ale po krótkim czasie przerwał ciszę jaka panowała w pojeździe. –Mówiłem, że ode mnie nie uciekniesz Lucy.
-Nie chciałam uciec. Poszłam tylko na spacer i się zgubiłam.
-Takie bajki to nie mi wciskaj.- prychnął z dezaprobatą i wbił swój wzrok  w drogę przed nami przecierając szybę wycieraczką. Resztę drogi jak to Harry ma w zwyczaju spędziliśmy w ciszy.

                           *******************************************
-Nie masz prawa wychodzić tak daleko. Wiesz co ci się mogło stać?- powiedział lekko podnosząc ton i siadając na kanapie niedaleko mnie.
-Po pierwsze przypominam ci, że to ty wywiozłeś mnie do jakiegoś lasu! Po drugie nie będziesz mi mówił co mam robić! A po trzecie to co cie to interesuje co się mogło ze mną stać co? Zastanów się co robisz i mówisz Harry! Czy może zapomniałeś już jak mnie popchnąłeś! I..
-Zamknij się  albo ja cię zamknę. – Spojrzałam na niego wyszczerzając oczy ze zdziwienia.
-Co ty do..- Nie dokończyłam bo wbił się w moje usta. Po kilkunastu sekundach gdy zdałam sobie sprawę z tego co robię odepchnęłam go i wstałam od razu z kanapy.

-Dupek!

28.06.2014

Chapter 18

10 kom- next
czytasz=komentujesz

-Wszystko ci wytłumaczę – Harry i szatynka oderwali się od siebie na mój widok.
-Możesz się całować z kim chcesz- Nie, nie możesz się całować z kim chcesz. –Gdzie mój pokój?
- Jak najdalej od Harrego – suka.
-Na górze – Harry odpowiedział pomijając komentarz tej dziewczyny. No i po co ja się zgadzałam na ten wyjazd? Sama siebie teraz oszukuje i wmawiam sobie, że wcale nie obchodzi mnie to, że Harry całował się z tą ździrą. Weszłam po schodach na drugie piętro domku i znajdowałam się na dość szerokim, ale krótkim korytarzu. No i znajdź teraz ten pokój.
Otworzyłam białe drzwi znajdujące się zaraz obok schodów i zobaczyłam dość mały pokój urządzony w jasnych kolorach. Zostawiłam swoją torbę przy dużej, białej szafie i usiadłam na skraju łóżka. Za oknem rozciągał się piękny widok lasu. Może i wytrzymam tu weekend.

Położyłam się na łóżku wtulając w miękką pościel i dość szybko usnęłam.
Harry’s pov
-zdradzasz mnie z nią?
-Nie twoja sprawa!- zdjąłem buty kładąc je na ziemi i usiadłem na kanapie.
-jestem twoją żoną do cholery!- Victoria uniosła rękę i zamachnęła nią, ale chwyciłem ją za nadgarstek kilka milimetrów od twarzy.
-Nie. Będziesz. Na. Mnie. Krzyczeć! – pchnąłem ją delikatnie, ale wystarczająco żeby straciła równowagę a ja żebym mógł wstać z kanapy. Wspiąłem się schodami na górę i zapukałem do drzwi , za którymi powinna znajdować się Lu. Cisza. Uchyliłem drzwi i delikatnie wysunąłem zza nich głowę. Cudny widok. Słodka Lu wtulona w pościel pochrapywała lekko. Co ty gadasz Styles.
Podszedłem do łóżka Lucy i lekko otuliłem ją ciepłą kołdrą. Zamknąłem za sobą drzwi i powrotem zszedłem na dół mając nadzieję, że Victorii już tam nie będzie. Nadzieja matką głupich. Leżała rozwalona na całej kanapie przewijając kanały w telewizorze.
-Wynocha!- chwyciłem ją za rękę tak, ze delikatnie jęknęła i szybko znalazła się za drzwiami. Odetchnąłem z ulgą  siadając na kanapie i krzyżując ręce na klatce piersiowej. Super początek weekendu. Gdy zobaczyłem dziś śpiącą Lu miałem wrażenie, że zaraz ktoś mi ja zabierze. Nie będę mógł już ją dotknąć, zobaczyć. Sam siebie nie poznaje. Moje przemyślenia przerwał dźwięk tupiących nóg. Odwróciłem się i zobaczyłem stojącą przede mną  Lucy.
-Poszła już sobie?- zapytała niepewnie podchodząc bliżej kanapy.
-Tak. I już nie wróci. –potaknęła głową dając znak, że rozumie i usiadła po drugiej stronie sofy. Cisza jaka między nami panowała trwała parę dobrych minut.
-To twoja żona?- potaknąłem głową potwierdzająco. I znowu cisza. Tym razem przerwał ją mój dzwoniący telefon.
Lucy’s pov
Harry odebrał dzwoniący telefon i chyba nie był zachwycony osobą, po drugiej stronie słuchawki.
-Tak.. będę… nie, nie ma mowy… powiedziałem ci kurwa, że jej nie wezmę, tak?... wiem.. dobra, postaram się.. tak… cześć. –zmarszczyłam brwi nie bardzo wiedząc o czym rozmawiał. Nie była to chyba przyjemna rozmowa.
-coś się stało  Harry?
-Nie kurwa. Zajebiście jest.
-jeśli tak chcesz ze mną rozmawiać to odwieź mnie do domu!- krzyknęłam wstając z kanapy.
-Nie unoś się na mnie kurwa!- również wstał z kanapy popychając mnie tak, że spadłam na kwiat w wazonie. Syknęłam z bólu łapiąc się za nadgarstek z, którego leciała krew. Ałłł. – Honey. Ja..ja przepraszam cię. – podszedł bliżej wyciągając ręce w pomocnym geście.
„ –córeczko, przepraszam cię nie chciałem. –podszedł bliżej, a ja odsunęłam się dalej. –córeczko.. wybacz.- złapałam się za piekący od uderzenia policzek. –Lucy
-Nie, zostaw mnie! Zostaw mnie! „

-Nie podchodź do mnie Harry! 

22.06.2014

Chapter 17

10 kom- next. Koooocham was dziubaski <3 
Nie odezwałam się. Poczułam tylko ciało Harrego otulające moje. Jego ręce.  znalazły się na mojej talii zaciśnięte tak jakby bał się, że gdzieś ucieknę. Moje powieki stawały się coraz cięższe, a głos śpiewającego Harrego coraz miej wyraźny. Po prostu zasnęłam.
Obudziłam się w bardzo dobrym humorze, ale było mi wyjątkowo zimno. Przemacałam ręką całe łóżko i nie poczułam żadnego ciała. Szybko otworzyłam oczy i zobaczyłam tylko położoną karteczkę na poduszce obok.
Przepraszam, że nie ma mnie przy Tobie gdy się budzisz. Nawet nie wiesz jakbym chciał to widzieć. Mam do załatwienia parę spraw. O 18.00 przyjadę po Ciebie i wyjeżdżamy na weekend. Nie chce słyszeć odmowy. Nie musisz pakować ciepłych ciuchów, wolę ja Cię ogrzać ;)
Do zobaczenia Honey,
Harry.

Kąciki moich ust lekko się uniosły. Cieszę się, oczywiście, że tak, ale boje się jechać tam z Harrym. Znam go kilka tygodni i miałam, może i będę mieć przez niego dużo problemów. Co się ma stać to się stanie. Napisał, że nie słyszy odmowy więc nie będę dyskutować.  Ubrałam na siebie szare dresy i poszłam zjeść śniadanie. Zwykle moja lodówka nie jest zbytnio bogata, ale dzisiaj widzę, że ktoś o to zadbał. Na stole stała torba z zakupami.
*Wieczór*
19.00, a Harrego jeszcze nie ma. Tak. Martwię się. Wyjęłam z kieszeni telefon i wystukałam jego numer.
-Halo?- damski głos przeszedł przez moje ciało. O nie.
-H-harry?
-Nie, jego żona. Przepraszam, z kim mam przyjemność rozmawiać?- Nie wierzę.
W tym samym momencie usłyszałam pukanie do drzwi. Nacisnęłam czerwoną słuchawkę i podeszłam bliżej drzwi. Pociągnęłam za klamkę i moim oczom ukazał się Harry.
-Dzwoniłam do ciebie- łączył brwi i przeszukał kieszenie.
-zapomniałem telefonu. Wybacz- ukazał rząd swoich białych zębów, ale gdy ja tego nie odwzajemniłam przybrał dawną minę. – Coś się stało?
-Masz żonę? – nie brzmiało to raczej jak pytanie, a stwierdzenie. Harry westchnął gardłowo i wepchnął się do środka mieszkania.
-daj mi to wytłumaczyć-  potaknęłam słabo głową i usiadłam koło niego na kanapie. – Wiem, że mając 23 lata jestem za młody na małżeństwo, ale to nie była do końca moja decyzja. Mój ojciec to znany biznesmen, nie może mieć syna szuję. Jak miałem 21 lat to znalazł właśnie Victorię. Pół roku później się zaręczyliśmy i miesiąc po tym był ślub. Na początku uważałem ją za atrakcyjną i dość porządną dziewczynę. Jakiś czas po ślubie zauważyłem, że jakoś mniej o siebie dba. Łaziła po domu w jakiś porozciąganych dresach i zwyczajnie już mi się nie podobała. Ja wciąż wtedy chodziłem na walki, a ona była strasznie zazdrosna. Kiedy nie było  mnie w domu mój telefon świrował od jej połączeń i wiadomości. Teraz jesteśmy w separacji i myślę, że weźmiemy rozwód.
-Rozumiem cię Harry. Szkoda tylko, że od razu mi o tym nie opowiedziałeś. –westchnęłam spuszczając głowę na dół. –Em, Harry? A ty serio masz 23 lata?
-Tak. A ty?- wystawił szereg swoich białych zębów. Czy ja zaraz umrę?
-19.
-Nono. Z jaką ja małolatą się zadaje. – zażartował wstając z kanapy. –To co? Gotowa na najlepszy weekend w twoim życiu?
-chyba tak..- wstałam również z kanapy i chwyciłam torbę. Niedługo ją trzymałam, bo zaraz Harry mi ją wyrwał z rąk. Nono, jaki dżentelmen.
Harry ma chyba w zwyczaju jechać w ciszy. Ja za to nie. Włączyłam radio i akurat leciała naprawdę chwytliwa piosenka więc zaczęłam śpiewać.
-Wyłącz to- spojrzałam na Harrego. Nie był zbytnio zadowolony. Wyłączyłam radio i powrotem wzrok zatrzymałam na widokach za szybą. Harry skręcił a moim oczom ukazał się śliczny drewniany domek. Zaparkowaliśmy na  podjeździe niedaleko domku i wysiedliśmy. W środku chyba jednak ktoś jest. Spojrzałam na Harrego pytającym wzrokiem, a on położył torby na ziemi pokazując gestem ręki żebym została tutaj. 5 minut, 10 minut…

Nie, nie będę czekała. Wstałam z krawężnika i weszłam do środka. Harry i długowłosa szatynka.  Całowali się. 

16.06.2014

Chapter 16

Zawiedliście mnie. Z 14 komentarzy zeszliście na 7...
-Ty pierwszy- uśmiechnęłam się sztucznie chcąc dodać otuchy. Właśnie. Sztucznie.
-chciałem z Toba porozmawiać o tym wszystkim. Wiem, że gdybyś mnie nie poznała to byś nie miała tych wszystkich problemów, które masz teraz. Wiem, że jestem pieprzonym dupkiem, ale chce żebyś dała mi szansę. Kurwa no. Wiesz jak byłem. Jeśli nie wiesz to ci powiem. Ćpałem. Co wieczór chodziłem do barów i kończyłem zawsze z inną dziewczyną. Wykorzystywałem je. Robiłem z nich zwykłe dziwki. A potem poznałem ciebie i.. i chcę być inny Honey. –Delikatnie mnie zatkało. I po chwili gdy uświadomiłam sobie wartość jego słów zapomniałam o wszystkim złym co mówił mi Josh.- Twoja kolej- spuściłam głowę  myśląc o tym co miałam powiedzieć. Josh gówno wie. Może i jestem naiwna. Póki nie spróbuję go poznać nie przekonam się co do Harrego.
-Już nic- uśmiechnęłam się. Tym razem szczerze – Ale nie okłamuj mnie nigdy
-Jestem szczery. Do bólu.
Czasami szczerość wchodzi w drogę lojalności. Czasami ten sekret nie jest do końca nasz i zdradzając go, można zaszkodzić innym.”-  Stephenie  Meyer
Harry’s pov
Nie jestem szczery. Jestem pieprzonym tchórzem. Nie powiem, że ją kocham, bo nawet sam sobie tego nie powiem. Nie umiem się pogodzić z tym, że kogoś kocham. Nie wiem czy ją kocham do cholery. Wiem, że jest idealna. Włosy, które bez jej pomocy układają się idealnie, sposób w jaki zagryza wargę, kolor jej oczu, to, że jest piękna nie robiąc niż ze sobą,  to jaka jest delikatna i nieśmiała.
-ślinisz się- jej cichutki głosik dotarł do moich uszu. Speszyłem się słysząc jej słowa.
-ja będę się zbierał. Jest noc.
-zostań
-chcesz żebym został? – mała iskierka nadziei się gdzieś zapaliła. Potaknęła głową, a ja poruszyłem brwiami w górę i na dół.
-Nie myśl sobie Styles
-Oczywiście Honey- puściłem jej oczko widząc jak się zirytowała.  Już ją zdenerwowałeś. Nieźle.
-Nie mów tak do mnie. Proszę- westchnęła pod nosem wstając z kanapy.
-oczywiście Honey- powtórzyłem moje słowa zdejmując buty. – Dasz mi jakiś koc?- złączyła brwi w niezrozumiałej minie.
-Chcesz spać na kanapie? Myślałam, że chcesz ze mną, ale okej. Zaraz przyniosę ci koc.
-Nie, nie. Myślałem..po prostu.. nic- wyszczerzyłem zęby i dostałem w zamian to samo. Piękny uśmiech.
Lucy’s pov
Nie mam pojęcia co robie. Jestem odważna? Niee, to po prostu potrzeba bliskości.
-Idę wziąć prysznic- mruknęłam do Harrego i chwyciłam czyste ciuchy. Idealnie. Ciepła woda otulająca moje ciało. W mojej głowie pojawiły się wszystkie zdarzenia sprzed kilku tygodni. To jak poznałam Harrego. Wywrócił moje życie do góry nogami. Odważyłam się wyprowadzić z domu, straciłam dziewictwo. Nie tak chciałam to zrobić, ale chyba nie mogę winić za to Harrego. Z drugiej strony gdybym go nie poznała to nic takiego by się nie stało. Nie wiem co czuje. Nienawidzę go, ale i…
O nie Lucy. Nie kochasz go-głos w głowie odezwał się gdy chciałam dokończyć.
Kocha go!- drugi głos przemówił. Potrząsnęłam głową i machnęłam rękami jakbym odganiała muchy. Jestem szalona. Wyszłam spod kabiny prysznicowej i owinęłam się ręcznikiem. Rozpuściłam włosy i wysuszyłam je lekko suszarką.
Szykuje się ciekawa noc Lu. –Znów głos się odezwał. Można porównać je do diabełka i aniołka. Jeden mówi, że nie kocham Harrego i go nienawidzę, a drugi, że go kocham. Odgoniłam od siebie wszystkie te głosy i wyszłam z łazienki. Harry. Siedział, a właściwie leżał na moim łóżku.
Jezus Maria. Jakim cudem jeszcze nie zemdlałam
W samych bokserkach. Matko.  Niekontrolowanie przygryzłam wargę, a Harry chyba to zauważył bo się zaśmiał. Oczywiście zaraz moje policzki były czerwone. Jeszcze bardziej się zaczerwieniły gdy zdałam sobie sprawę, że stoję przed nim owinięta tylko w ręcznik. Ubrałam krótkie spodenki i za dużą koszulę. Delikatnie podniosłam kołdrę na brzegu łóżka żeby zaraz się nią przykryć. Nie chciałam spać zbytnio blisko Harrego.


-zaraz spadniesz z tego łóżka Honey. – ochrypły głos Harrego sprawił, że przez moje ciało przebiegły dreszcze. Jak on na mnie działa. 

12.06.2014

Chapter 15

10 komentarzy- next
-Harry Styles- mruknął do ochraniarza, a ten odwiesił czerwony sznurek i wpuścił nas do środka. To chyba oczywiste, że wszystkie kobiety zatrzymały swój wzrok na Harrym. Miałam wrażenie, że niektórym to zaraz ślina po brodzie zleci. Zaraz po tym jak wyszły ze swojego transu oczy kobiet spoczęły na mnie. Oczywiście, nie patrzyły się tak jak przed chwilą na Harrego. Patrzyły się jakby miały mnie zaraz zabić. Harry pociągnął mnie za rękę i po chwili stałam przed sześciu  osobową grupą. Czterech chłopaków i dwie dziewczyny spośród, których dostrzegłam tlenioną blondynkę. Ugh. Nienawidzę jej. Przylepiłam do twarzy sztuczny uśmiech i usiadłam pomiędzy Harrym, a drugą z dziewczyn.
-Powiem ci, że niezła ta twoja zabaweczka- odezwał się z szerokim uśmiechem mulat. Włosy miał  postawione na sporą ilość żelu, a oczy wydawały się być koloru brązowego.
-Honey nie jest zabaweczką. – Harry chyba powoli traci cierpliwość. Syknął na chłopaka przez zęby zmieniając wyraz twarzy na kamienny. Reszta chłopaków lekko zaśmiała się pod nosami, a Harry widząc to jeszcze bardziej się zdenerwował. Świetnie
-Spokojnie Harry- ta sztuczna blondyna się odezwała. Najchętniej to bym zerwała jej te doczepy. Harry wstał łapiąc mnie za rękę i wyszliśmy z klubu. Długo to nie posiedziałam.
-gdzie jedziemy?
-Jak to gdzie. Odwiozę cie do mieszkania- Burknął pod nosem zmieniając bieg. Znów jesteś bipolarny Harry.

Zaparkował pod blokiem i czekał. Nie drgnął nawet. Otworzyłam drzwi i zanim wyszłam z samochodu spojrzałam jeszcze raz na Harrego. Nic. Wyszłam i od razu samochód ruszył zostawiając za sobą ślad opon. Weszłam do mieszkania witając na wejściu Josha.
-Musimy porozmawiać- Powiedział prostując plecy i siadając na kanapie. Josh, jeszcze ty?
-Dobrze-Usiadłam na kanapie obok niego i przypatrywałam się przestrzeni, która znajdowała się naprzeciwko mnie.
-wiesz kim jest ten cały Harry?!- pokiwałam przecząco głową. Zna go.
-N-nie. – Josh zachichotał pod nosem
-Przyprowadza do burdelu dziewczyny, które mają po 15 lat. Uczestniczy w nielegalnych walkach. Ćpa. Pali. Zabija. Bije. Oh i jeszcze jedno- powiedział trochę ciszej pod nosem- On nie kocha Lucy. –szepnął. Obserwowałam jego ruchy lekko zaszklonymi oczami. Stał przy drzwiach ubierając buty.- Nikogo nie kocha- rzucił szybko i cicho wychodząc z domu. O boże.
Zmęczona całym dniem i dużą ilością emocji kolejny raz usnęłam na kanapie.
„ –Nie tato nie bij jej!- uderza kolejny raz. Moja mama cierpi, a ja jej nie mogę pomóc. Podchodzi do mnie. Odsuwam się, ale zamiast iść dalej moje plecy lądują na ścianie. Chwilę potem leci szklanka. Przeleciałam mi dosłownie kilka milimetrów od twarzy. Widzę ten uśmiech. Sprawia mu przyjemność. Ból sprawia mu przyjemność. Unikam ciosu w moja twarz. Raczej ktoś mnie od niego uwalnia. Moja ręka została pociągnięta w bok. Mam zamknięte oczy. Jedynie wiatr, który uderza w moje ciało pozwala mi domyśleć się, że stoję na zewnątrz. Moje powieki lekko drgnęły przy próbie otworzenia ich. Prawe oko widziało już. I gdy zobaczyło lokatego bruneta lewe też już się otworzyło. Uciec? Zostać? W mojej głowie wciąż brzmiały słowa : „On nie kocha Lucy. On nikogo nie kocha”. Nie mogę sobie jednak przypomnieć kto to mówił. Może to moja wyobraźnia? Wyciąga ręce zza pleców. W jego dłoniach spoczywa nóż. Moje nogi nie chcą się ruszyć chodź nakazuje im. Stoją tam gdzie stały. To koniec. „

Obudziłam się cała spocona. Okropny koszmar. Harry by mnie nigdy nie skrzywdził. Prawda? Wstałam z niewygodnej kanapy i poszłam do kuchni. Nalałam do szklanki zimnego mleka i umoczyłam w cieczy usta. Chyba naprawdę życie mnie nie lubi. Już kierowałam się do pokoju, a ktos zapukał do drzwi. 01.34  
Świetna godzina na gości.
Oczywiście nie jest to kto inny jak Harry. Bez przywitania wparował do środka. Fuknęłam z dezaprobatą . Mam lepsze zajęcia niż oglądanie Harrego. On pewnie też. Kto by chciał oglądać dziewczynę z gniazdem na włosach i bez makijażu o pierwszej w nocy. Kto?!
-Musimy pogadać- jego zachrypnięty głoś rozległ się po pomieszczeniu.

-własnie. Musimy porozmawiać- potaknęła mu, a on spojrzał na mnie zmieszany. Nie spodziewałeś się? 
--------------------------------------------------------------------------------------
Czuje jakby nic mi nie wychodziło ;(
nie jestem zadowolona z tego rozdziału 

10.06.2014

Chapter 14

Chciałam prosic aby KAŻDY kto przeczyta rozdział skomentował. chce zobaczyć ilu was jest ;). Rozdziały będą dodawane WE WTORKI I CZWARTKI, BO ZAUWAŻYLAM MAŁE ZAINTERESOWANIE W PIĄTKI. 

Minęły 4 dni odkąd Lucy poszła z tym całym Joshem. Wciąż nie mogę zrozumieć dlaczego wolała go niż mnie. Jestem 100 razy lepszy. Niby co on ma czego ja nie mam? Ubrałem swoje czarne spodnie i przeciągając koszulkę przez głowę zszedłem po schodach do kuchni. Wyjąłem z barku whisky i nalałem do szklanki po czym wypiłem duszkiem jej zawartość. Odstawiłem naczynie wypuszczając powietrze z ust. Próbuję się skupić, chociażby na oglądaniu telewizji, ale kurwa nie mogę! Może on właśnie w tej chwili ją bzyka?! Na samą myśl zgniotłem pilot, który trzymałem w dłoni. Nie będę tak siedział i gnił. Ubrałem buty i wyszedłem z domu zamykając na klucz drzwi.
Lucy’ s pov
Ściągałam się z Joshem po całym mieszkaniu gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Zanim zdążyłam je otworzyć zobaczyłam stojącego już w pomieszczeniu Harrego. Pięści miał zaciśnięte. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę dlaczego jest wgapiony w mnie i Josha. Błam na staniku, a Josh w bokserkach. Przysięgam, nic nie zrobiliśmy.
-To nie tak..- zaczęłam ubierając bluzkę. Oczy Harrego lekko się przeszkliły co można było zobaczyć nawet z odległości jaka nas dzieliła.
-Wrócisz ze mną do mojego domu?- spojrzałam na Josha, który wydawał się zdezorientowany. Podeszłam do szafki i ubrałam buty leżące obok niej. Kątem oka zauważyłam jak Harry z Joshem wymieniają między sobą mordercze spojrzenia.
*Godzina później*
-Zjesz coś?- pokręciłem głową przecząco, a Harry westchnął ciężko.
-Nie udawaj, że tak po prostu do ciebie przyjechałam. – popatrzyłam na niego złączając brwi.
-Nie udaje. Zabrałem cię żeby ten cały Josh cie nie bzyknął. Każdy milimetr twojego  ciała jest mój i nie zamierzam się tobą dzielić. – krew powoli gotowała mi się w żyłach. Czułam jak na moją twarz wchodzi czerwień. Ze złości.
-Nie jestem twoja dupku!- wstałam z kanapy, ale po chwili znów na niej siedziałam, bo Harry złapał mnie za ramię.
-Co. Ty. Powiedziałaś. ?
-To co słyszałeś- wstałam z kanapy tym razem bez przeszkód i wyszłam z domu Harrego trzaskając przy tym drzwiami. Było już ciemno. Najlepsze jest to, że nie mam pojęcia gdzie jestem. Nie znam tych zasranych, bogatych części Londynu. Udało mi się wyjść na główne ulice Londynu i kierowałam się już do mieszkania. Światła były pogaszone przez co odetchnęłam z ulgą. Nie mam ochoty tłumaczyć co się stało. Weszłam do mieszkania zdejmując buty i poszłam na kanapę. Byłam zbyt zmęczona żeby iść do swojego pokoju. Jak się położyłam, tak zasnęłam. Obudził mnie czyjś oddech na mojej szyi. Otworzyłam oczy o zobaczyłam ciemne loczki spoczywające koło mojej twarzy. Momentalnie wstałam i potarłam oczy dłońmi. Harry. Elegancko ubrany stał przede mną trzymając talerz z kanapkami i herbatę. Uśmiechnęłam się dziękując i zjadłam posiłek.
-Nie gap się tak na mnie Harry-jego wzrok nadal spoczywał na nie. Na Mojej szyi, dekolcie. Ugh! Szybkim ruchem podniosła koszulkę lekko do góry przykrywając to czego on nie powinien widzieć.
-Mogę patrzeć na to co moje- jego ręce powędrowały do mojej koszulki ciągnąc ja na dół.
-Ale..
-Nie dyskutuj ze mną- wstał odbierając ode mnie naczynia.- Idź się ubierz. Coś czarnego i krótkiego.- puścił mi oczko i poszedł do kuchni. Przeszukałam całą szafę, aż w końcu znalazłam odpowiednią sukienkę. Zeszłam na dół poprawiając włosy. –Ajć. Ostro wyglądasz Honey.

-Nie mów tak do mnie- zmierzyłam go wzrokiem spode łba.
-Będę mówiła ja chce..Honey- wystawił szereg swoich białych zębów i podszedł bliżej. Lekko złączył brwi patrząc na moją twarz. –Nie potrzebny ci makijaż. Zmyj to. –przejechał palcem po moim policzku zostawiając białą kreskę. (uuu  tapeciara hahahahha sorki )
-Nie będę nic zmywała.
-Zmywaj!- pokręciłam przecząco głową. Harry złapał mnie w talii i posadził w łazience na brzegu wanny. Wyjął z szafki chusteczki nawilżane i przejechał jedną po mojej twarzy. Po moim policzku widać było czarną kreskę od tuszu.

-Wymalowałaś się jak dziwka. Jesteś piękna bez makijażu.- Gdy skończył wyrzucił chusteczkę do kosza stojącego blisko drzwi łazienki i wystawił rękę.  Chcąc czy nie chcąc chwyciłam ją i wyszliśmy z mieszkania. Tak, jazda jak zwykle przebiegła w ciszy. Zatrzymaliśmy się przed budynkiem, który aż błyszczał od kolorowych świateł, i pulsował od muzyki.  Nad drzwiami wisiał napis „ Union Chapel” . Orzesz w dupę jeża. Najdroższy klub w Londynie. 

6.06.2014

chaper 13

Chciałam prosic aby KAŻDY kto przeczyta rozdział skomentował. chce zobaczyć ilu was jest ;) (i tak wiem, że ominiesz tą notkę)
10 kom-next
-Nic mnie z nią nie łączy- Harry odezwał się o kilku minutach ciszy jaka pomiędzy nami panowała. Powoli zaczęłam trzeźwieć, ale mimo wszystko to zrobiłam. Usiadłam na Harrym okrakiem i wbiłam mu się w usta. Był chyba zaskoczony, ale odwzajemnił pocałunek. Nie należał on raczej do spokojnych i romantycznych, był bardzo namiętny. Ręce Harrego jeździły po moich udach, a ja swoje ręce wplotłam w jego włosy. Ha, Styles! Mam twój slaby punkt! Harry lekko zajęczał. Jego ręce z moich ud przeniosły się pod koszulkę.
-Nie, przestań- chwyciłam za nadgarstki Harrego i wyjęłam jego dłonie spod mojej koszulki. Trochę niezręczną ciszę przerwał dzwonek mojego telefonu.
-Słucham?- rozpoczęłam rozmowę przykładając telefon do ucha.
-Lucy, masz być za pięć minut na dworcu. Josh przyjechał!!!!!!!!!!!!
- Rose niemal wrzasnęła do telefonu, przez co lekko odsunęłam telefon od ucha. Gdy po chwili zorientowałam się co powiedziała zaczęłam piszczeć i rozłączyłam się. Harry ciągle patrzył się na mnie zdziwiony. Josh to mój najlepszy przyjaciel. Chyba trochę więcej niż przyjaciel. Parę razy się pocałowaliśmy, ale niedługo po naszych „wyznaniach” Josh musiał wyjechać z Londynu.
-Harry, ja muszę iść, naprawdę- jego szczęka chyba lekko się zacisnęła. Nie, to nie wróży nic dobrego.
-Gdzie chcesz iść- nie zabrzmiało to jak pytanie, warknął na mnie w ten nie miły sposób.
-na dworzec, nie pytaj po co- tak tez zrobił. Chwycił kurtkę i wyszedł z domu. Chwilę zastanawiałam się co robi gdy zauważyłam jak otwiera drzwi od samochodu zapraszając mnie gestem do środka. Jazda minęła szybko i oczywiście cicho. Już wiem, że Harry nie lubi rozmawiać w samochodzie. Chociaż w sumie zawsze jak nim jedziemy jest zły, ale teraz przecież nie ma na co. Dojechaliśmy na dworzec i zobaczyłam tam już stojącego Arona z Rose. Koło nich stał wysoki, przystojny..Josh! Momentalnie otworzyłam drzwi od samochodu Harrego i pobiegłam. Już widziałam go. Stał wyszczerzony na wszystkie strony z rozłożonymi rękami gotowy do uścisku. Gdy byłam już wystarczająco blisko wskoczyłam na niego oplatając nogami jego biodra i wtuliłam w szyję.
-Tęskniłem mała
-ja też- cmoknęłam go w policzek i zeskoczyłam na ziemię. Jedną ręką podniósł swoją torbę, a drugą splótł nasze palce. I wtedy gdy się odwróciliśmy zdałam sobie sprawę, że Harry to widział. Panie i panowie, zapraszam na przedstawienie. Mimo wszystko nie puściłam ręki chłopaka. Harry oderwał się od maski auta i podszedł do nas.
-a więc to jest ten powód? Jakiś chłopak? – jego pięści zaciskały się, a twarz lekko czerwieniała. Spojrzałam na Josha. Też nie był zadowolony. Położył torbę na ziemi nie puszczając mojej ręki i patrzył Harremu prosto w oczy. Styles tez to robił. Wiem co się zaraz stanie. – jedziesz z nim czy ze mną? – o dziwo rozluźnił mięśnie i zapytał spokojnym tonem. Nie długo się zastanawiałam.
-Z Joshem- ścisnęłam mocniej jego rękę. Nie dlatego, że chciałam wzbudzić zazdrość, chciałam czuć się bezpieczniejsza, a Josh mi to zapewniał. Harry wrócił do auta trzaskając drzwiami  i odjechał. Spojrzałam na Josha, który uśmiechał się od ucha do ucha. – gdzie będziesz mieszkał?- spytałam gdy nadal trzymając się za ręce szliśmy spacerkiem.
-znajdę jakiś hotel blisko ciebie
-Oh, ja nie mieszkam już z rodzicami- spojrzałam na niego by zobaczyć reakcję. Uśmiechał się. – Możesz się zatrzymać w moim mieszkaniu
-Wiesz, że nie odmówię- zaśmialiśmy się obydwoje i poszliśmy do mnie. Nie wiem czemu, ale w głowie miałam, wciąż Harrego.
Harry’s pov
Miałem ochotę coś rozwalić. Wybrała tego przygłupa zamiast mnie! Jeszcze niedawno siedziała na mnie okrakiem całując. Nie. Nie mogę kurwa. Co ona ze mną zrobiła. Zaparkowałem przed klubem gdzie siedziała już pewnie cała ekipa. Na wejściu zobaczyłem w naszej loży wszystkich. Usiadłam przy stoliku i wypiłem duszkiem całego drinka zaynowi.
-Stary! To moje! – zmierzyłem go wzrokiem i wróciłem powrotem do picia, tym razem drinka Louisa, który się nie odezwał. – dobra, co jest- po chwili Zayn się odezwał ignorując swoją złość.
-Zostawiła mnie! Wybrała jakiegoś gnoja!
-kto?- razem odezwał się Lou, Zayn i Niall.
-Lucy- szepnąłem tym razem na wspomnienie o dziewczynie
-Cos ty! Nie zakochaj się czasem! –wyraźnie rozbawiony Liam skomentował.

-No właśnie. Chyba za późno- dokończyłem upijając łyk drinka. 

3.06.2014

chapter 12

10 komentarzy- next
-Wyjaśnisz mi Harry co się tutaj dzieje?- usiadłam na kanapie kolo niego jednak nie za blisko.
-Nie
-em, okej. Więc po co miałam przyjechać?- znów ta dziwna sytuacja kiedy Harry jest taaaki niezdecydowany. Naprawdę ma humorki jak kobieta w ciąży.
-Nie wiem- westchnęłam ciężko wiedząc, że ta rozmowa nie ma sensu. Wstałam z kanapy aby podnieść butelkę lezącą niedaleko- Co robisz
-Trzeba to posprzątać przecież. Narobiłeś bałagan to masz- wywróciłam oczami podnosząc butelkę.
-Zostaw- szorstko nakazał. Nienawidzę tego tonu. Czuje się wtedy jak jakiś przedmiot. Usiadłam z powrotem na kanapie i patrząc przez siebie. Ciszę przerwały kroki i trzask drzwi.
-oh Harry kochanie jak dobrze cię widzieć. No i widzę, że sprzątaczkę już zamówiłeś. Świetnie, zabieram cię do siebie- do salonu wparowała blondynka z różowymi końcówkami. Była ubrana dość….em, nie miała na sobie dość dużo ubrań. Już chwilę potem siedziałam sama w tym wielkim domu. Myślałam, ze Harry jej coś powie, a on po prostu wyszedł z nią. Westchnęłam i wyszłam z domu. Nie obchodzi mnie to, że w każdej chwili może mu się ktoś włamać. Wróciłam do swojego mieszkania i od razu położyłam się do łóżka. Tym razem bez żadnych przeszkód zasnęłam.
Pierwsze co po przebudzeniu spojrzałam na telefon. Oh. 57 nieodebranych połączeń i 23 wiadomości. Wiem do kogo dlatego nie otwierałam. Wykonałam poranną rutynę i wyszłam z domu do pracy. To, że szłam pieszo pozwoliło mi dużo myśleć. Tak naprawdę przecież wcale nie lubię Harrego. Źle się czuje w jego towarzystwie, szczególnie gdy jest taki bipolarny.  Weszłam do kawiarni witając się z Maxem i stanęłam za ladą. Pierwsze pół godziny było nawet okej, ale potem zaczął robić się ruch. Gdy do lady zaczął podchodzić przystojny brunet chwyciłam notes i długopis czekając na zamówienie.
-Poproszę kawe, czarną – uśmiechnął się delikatnie na co odpowiedziałam tym samym.
-Cukier, bita śmietana?
-Ty jesteś wystarczająco słodka- mrugnął okiem na co wywróciłam oczami. Po chwili podałam mu kawę. Przez resztę dnia był całkiem duży ruch.
-Max, ja się zbieram- uśmiechnęłam się ubierając bluzę.
-Em, Lucy. Co robisz w weekend?- jego policzki oblał lekko czerwony kolor. Wyglądał naprawdę uroczo.
-Na razie nie mam planów
-em, a chciałabyś wyjść gdzieś ze mną? Kino, restauracja?
-Randka?- spytałam podnosząc cwaniacko jedną brew u góry. Max się uśmiechnął lekko zawstydzony.
-Noo, tak jakby- zaśmiałam się i chwyciłam torebkę.
-bardzo chętnie max. Do zobaczenia jutro – puściłam mu oczko i wyszłam z kawiarni. Po pracy poszłam prosto do domu. Wyjęłam telefon z torebki i spojrzałam na wyświetlacz. Teraz było 72 nieodebranych połączeń i 36 wiadomości. Fuknęłam z dezaprobatą i odłożyłam telefon. Mimo dość późnej godziny postanowiłam nie iść spać. Wysłałam sms’a do Arona i Rose z pytaniem czy idziemy do klubu. Ubrałam czarną sukienkę i w tym samym kolorze buty, a na oczy zaaplikowałam czarna kreskę eyelinerem. Usta musnęłam bordową szminką i wyszłam z domy biorąc wcześniej torebkę. Weszłam do klubu i zauważyłam przy barze Arona i Rose. Uśmiechnęłam się sama do siebie i podeszłam do przyjaciół. Jeden drink, drugi drink, trzeci, czwarty…
-Ejj, Lucy! Nie za dużo?- Przerwała mi w piciu Rose wyrywając piątego drinka. Westchnęłam zrezygnowana i oparłam głowę o ręce. Barman podsunął mi pod nos szklankę z alkoholem.
-Nie zamawiałam- burknęłam już lekko wstawiona
-Ty nie, ona tak – powiedział wskazując palcem za mnie. Odwróciłam się i zobaczyłam Harrego. Na kolanach siedziała mu ta wredna blondyn, a jej ręką wędrowała gdzieś pod jego koszulą, jednak Styles to ignorował. Bez namysłu wstałam łapiąc drinka i podeszłam do tego całego towarzystwa wylewając drinka na Harrego jak i tą zdzirę.

Po loży rozbiegło się westchnięcie z zachwytu i pojedyncze śmiechy. W oddali zauważyłam Arona i Rose zwijających się ze śmiechu.
- Ty mała wredna szmato! – blondynka wstała z kolan Harrego, który również był rozbawiony zerkając na swoje mokre ubranie. Po chwili jednak zaczęła się śmiać- haha, wiem kim jesteś! To ta sprzątaczka! Sprzątaczka Harrego!- Krew mi napływała do żył, a alkohol wcześniej wypity pomagał w zdenerwowaniu mnie. Wymierzyłam w dziewczynę rękę, która wylądowała na jej policzku. Odwróciłam się napięcie jednak poczułam szarpnięcie za ramię przez co się odwróciłam. Przede mną stał wyszczerzony Harry. Nasze twarze dzieliło kilkanaście milimetrów.
-To było seksowne- wywróciłam oczami wracając do Arona i Rose. Dupek. Przelizał się z ta blondyną i teraz wraca do mnie. Postanowiłam trochę się podroczyć. Weszłam w tłum tańczących ludzi i już po chwili obok mnie znajdował się jakiś chłopak. Staliśmy tak, że Harry miał idealny dostęp aby na nasz patrzeć. Odwróciłam się do chłopaka plecami ocierając pupą o jego krocze. Harry cały czas na nas patrzył coraz bardziej zaciskając szczękę, a złość malowała mu się na twarzy. Uśmiechnęłam się dumna i posunęłam się nieco dalej. Złapałam napalonego już chłopaka za rękę, kładąc ją na moich piersiach. Zerknęłam na Harrego, który zgniótł w ręce plastikowy kubełek z napojem. Obróciłam się do towarzysza tanecznego przodem i wskoczyłam na niego oplatając swoje nogi wokół jego bioder jednocześnie wbijając się w jego usta. Gdy otworzyłam oczy przede mną stał wściekły Harry, a chłopak, z którym tańczyłam leżał na podłodze. Styles nie zwracając uwagi na gapiących się ludzi złapał mnie z talię i przewiesił przez swoje ramię. Wyszliśmy z klubu i wrzucił mnie do samochodu blokując drzwi abym nie wyszła. Po kilku minutach ciszy, zauważając, że nie jadę do swojego mieszkania odezwałam się.
-Gdzie jedziesz- burknęłam, ale się nie odezwał.- Ja chcę do domu!

-W dupie mam co chcesz- zakończył naszą rozmowę i zaparkował przed swoim domem. Wyszedł z samochodu i otworzył mi drzwi, ale nie wychodziłam. –Wyjdziesz sama lub ja ci pomogę- nie ruszyłam się. Podszedł do mnie i chwycił tak, że ugięcia moich kolan spoczywały pod jego rękami, a ja swoimi oplotłam jego szyję.
___________________________________________________
jest dlugi? staralam się aby taki był, ale sami ocenicie
czy wyszedł ok ;/ 
suchar od mnie!
-gdzie odbywają się szpitalnie imprezy?
.
.
.
.
.
.
.
.
- w izbie przyjęć (HAHAHA LMAO)  

2.06.2014

Chapter 11

6 komentarzy- next
Moja relacja z Harrym od kilku dni była dość dziwna. Bardzo dziwna. Momentami zastanawiałam się czy Harry jest niezrównoważony psychicznie. Raz mnie całował, przytulał i mówił, że mnie potrzebuje, a potem wyzywał i traktował jak przedmiot. Czasami mnie przeraża. Jest wtedy ta strasznie podobny do mojego ojca. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Umyłam żeby i rozczesałam szczotką swoje włosy. Rzęsy musnęłam odrobiną tuszu, a po ustach przejechałam jasnoróżowym błyszczykiem. Ubrałam swoje ulubione spodnie i bluzkę i poszłam do kuchni. nie mam ostatnio wielkiego apetytu, a moja lodówka i tak nie jest za bogata. Wzięłam jakiś twarożek i wkroiłam do niego ogórek i rzodkiewkę. Wypiłam pół szklanki soku pomarańczowego i ubierając wcześniej buty wyszłam z domu. Kawiarnia była dość blisko więc poszłam na pieszo. Pracowałam tam dopiero kilka dni, ale już strasznie polubiłam Maxa. Czasami pracowała tam jeszcze jakaś dziewczyna, której imienia nie znałam, ani nie miałam okazji z nią rozmawiać. Stanęłam za ladą i zaczęłam przyjmować zamówienia. Z Maxem pracowało mi się bardzo dobrze. Zawsze dzielimy się obowiązkami. Nie było dziś wielkiego ruchu więc postanowiłam zrobić sobie przerwę. Wyciągnęłam z torebki paczkę papierosów i wyszłam przed kawiarnie. Tak, palę. Ostatnio dużo się denerwuję, a to mnie odpręża. Zawsze sądziłam, że papierosy są obrzydliwe, ale teraz zmieniłam zdanie. Rozumiem już dlaczego ludzie je palą. Usiadłam na krawężniku i odpaliłam papierosa wkładając go do ust. Zaciągnęłam się czując jego smak w płucach i wypuściłam dym z ust.
-Nie lubię gdy palisz Lucy- uniosłam wzrok do góry i zobaczyłam Harrego. Brwi miał złączone w śmieszny sposób przez co lekko zachichotałam. Spuściłam wzrok powrotem na chodnik, a Harry usiadł obok mnie. Już podniosłam rękę aby przyłożyć papierosa do ust, ale chwilę potem wylądował na chodniku. Spojrzałam na Harrego wściekłą miną.
-To moja sprawa czy palę czy nie.- syknęłam przez zęby. Harry mnie zmienił.
-Jesteś moja. Ja ci mówię co możesz a co nie.
-Słucham?! Czy ty siebie słyszysz? Nie jestem twoja! Zastanów się co robisz i co mówisz! Najpierw mnie całujesz, a potem olewasz. Możesz już przestać pierdolić o tym jaka ważna dla ciebie jestem i sobie odpuścić. Nie jestem jakąś jednorazowa zabawką Ha.. – stanęłam wymachując rękami i krzycząc. Ostatnie słowo przerwał mi Harry wbijając się w moje usta. Szybko go odepchnęłam przypominając sobie to co powiedziałam. Nie jestem jego zabawką. Zmarszczył ponownie brwi siadając na krawężniku, a ja wróciłam do budynku. Kolejne 2 godziny pracy minęły dość spokojnie. Kilka klientów, trochę pośmiałam się z Maxem i stwierdziłam, że powoli zacznę się zbierać do domu. Pożegnałam się z szefem i Maxem po czym wyszłam z kawiarni. Powolnym krokiem wróciłam do domu. Po drodze weszłam do sklepu. Wrzuciłam do koszyka produkty spożywcze. Przechodziłam koło alejki z alkoholem i zatrzymałam się. Chwyciłam 2 butelki wina i poszłam do kasy. Zapłaciłam i z dwoma siatkami zakupów wróciłam do mieszkania. Położyłam toby na blacie kuchennym i wyjęłam butelkę wina. Nie nalewając do kieliszka przyłożyłam usta do butelki i zaczęłam pic. Przerwało mi pukanie do drzwi. Spojrzałam na zegarek. Godzina 22.00 i ktoś by zechciał mnie odwiedzić? Odłożyłam butelkę z winem na blat i skierowałam się ku drzwi. Przekręciłam górny i dolny zamek i otworzyłam.  Harry. Wydawało mi się, że płakał. Gestem ręki zaprosiłam go do mieszkania i bez wahania wszedł. Usiadł na kanapie. Zauważył otwarta butelkę wina wypitą do połowy i zmarszczył brwi.
-Lucy. Rozumiem, że palisz, ale jeszcze dodatkowo pijesz? To przeze mnie?- nie był to głoś wściekłego Harrego. Czuć było smutek? Może poczuł się winny?
-dziś akurat miałam ochotę się napić.- powiedziałam cicho na co potaknął głową. Usiadłam obok niego na kanapie opierając głowę o ręce. Przez 5 minut siedzieliśmy w ciszy. słychać było  tylko stukanie wskazówek zegara.
-Przepraszam cię Lucy
-Nie rozumiem – Harry westchnął ciężko i wyszedł. Jejku. Jaki on niezdecydowany. Pogubiłam się w tym wszystkim. Najbardziej mnie denerwuje fakt, że nie wiem kim my jesteśmy. Pewnie gdzieś na boku spotyka się z dziewczynami, a do mnie przychodzi gdy ma gorszy dzień. Przecież ja zawsze ulegam. Stwierdziłam, że nie będę się przejmować i wróciłam do picia wina. Usiadłam na kanapie z butelką i włączyłam jakiś przypadkowy film. Typowy film. Bohater się zakochuje w dziewczynie, skrywa jakąś tajemnicę, potem znika, ona jest załamana, a na koniec biorą  ślub, kochają się , blablabla. Wyłączyłam telewizor i chwytając telefon poszłam do sypialni. To jedno z moich ulubionych pomieszczeń w tym mieszkaniu. Odłożyłam telefon na szafkę nocną i wtuliłam się w kołdrę. Spokój jednak nie trwał długo, bo telefon zaczął wibrować i chcąc nie chcąc postawiłam się do pozycji siedzącej odbierając połączenie.
-halo?
-Lucy?- nieznany mi glos zabrzmiał w telefonie. Można było jednak stwierdzić, że był to mężczyzna.
-Em, tak
-Harry się upił i wszystko rozwala. Powiedział, że chcę cię zobaczyć. Możesz przyjechać?

-Oh, jasne. Wyślij mi adres – rzuciłam krótko rozłączając się. Ubrałam szybko spodnie i bluzkę. Chwyciłam telefon i wybiegłam z domu zakładając buty. Prawie, że biegłam na wskazany adres i gdy już dobiegłam byłam przed wielkim domem. Przypominał  nieco ten, w którym był bankiet. Bez pukania weszłam do domu. Na podłodze butelki, telewizor w częściach, a Harry siedział skulony na kanapie.
_______________________________________________________
wiem, krótki. tak wiem, bo wy czekacie na rozdzial i wgl,
a ja mam siedziec i pisać. dziękuje za tym co NIE
doceniaja mojej pracy. Komentarze typu "fajne, ale krótkie. kiedy nastepny,
nie chce mi sie tak dlugo czekać" nie motywują ;) 
czytasz=komentujesz