10 komentarz- next
Obudził mnie
dźwięk tłukących się naczyń. Natychmiast wybiegła spod cieplej pościeli i
zbiegłam po schodach. Harry kucał nad rozbitym talerzem zbierając resztki
potłuczonego naczynia. Od wczorajszego zdarzenia nie rozmawialiśmy. Żadne z nas
nie miało na to ochoty. Ominęłam miejsce gdzie leżał rozbity talerz i podeszłam
do lodówki wyciągając z niej jogurt. Wczoraj. Poczułam się jakby to znowu
wróciło. Znów ból, strach, chęć ucieczki i bezsilność. Harry mnie nie chroni.
Przypomina mi wszystkie krzywdy wyrządzone przez ludzi. Gdy mnie dotyka czuje ten wstręt do facetów,
gdy na mnie krzyczy czuje się jak mała, bezsilna dziewczynka, która dostaje
karę od taty, gdy mi rozkazuje czuje się jak więzień, gdy mnie okłamuje czuje
się głupia, a gdy widzę go z Victorią czuje jak serce ma ochotę przedrzeć się
przez skórę i wyskoczyć ze złości i bólu. Nie czuje się przy nim dobrze, a
spędzam z nim czas. Dlaczego? Bo muszę? Bo tylko on mi został? Bo boje się
zostać sama? Bo go potrzebujesz Lucy.
Wyrzuciłam
pusty kubeczek po jogurcie i włożyłam łyżeczkę pod strumień ciepłej wody. Harry. Siedział na kanapie, z której
przed chwila wstałam chowając twarz w dłoniach. Chcąc do niego podejść jedna
stopa wysunęła się do przodu, ale zaraz wróciła do dawnego miejsca. Boje się.
Ręce mi się trzęsą. Rozczarowana i bezsilna wycofałam się wracając schodami na
górę domku znikając za drzwiami do mojego pokoju. Chciałabym żeby ten weekend
się skończył. Chciałabym wrócić do swojego mieszkania i oglądać wieczorami
zachód słońca popijając herbatę z róży jerychońskiej. Chciałabym iść już do
pracy i słuchać narzekań szefa. Nie chciałabym już nigdy więcej przypominać
sobie o tych wszystkich złych rzeczach. Pukanie do drzwi rozległo się do
pokoju. Nadal siedząc na skraju łóżka przebierałam palcami i zastanawiając się
czy otworzyć. Moje serce chciało, ale ciało odmawiało posłuszeństwa. Nadal
siedziałam na brzegu łóżka wsłuchując się w pukanie, które w jedną chwilę
osłabło. Jest dopiera 9.00, a ja już mam ochotę zasnąć i może nawet już się nie
obudzić. Przynajmniej nie chce budzić się tutaj. Wstałam z łóżka i zeszłam po
schodach na dół. Skierowałam się do drzwi, przy których leżały buty i wsunęłam je na swoje stopy.
-Nie
uciekniesz ode mnie Lucy. –ochrypły głos sprawił, że po moim ciele przebiegły
ciarki.
-Idę tylko
na spacer- wyszeptałam sama do siebie, ale tak, że Harry to usłyszał.
Narzuciłam na ramiona bluzę i wyszłam z domu. Zimny wiatr otulił moja skórę
jakby chciał mnie porwać. Szłam przed siebie, bo nie znałam okolicy i nie
wiedziałam gdzie chcę iść. No i chyba się zgubiłam. Dookoła drzewa i krzaki, a
przede mną i za mną niekończąca się dróżka. No to całe szczęście, że jest dość wcześnie,
bo jakby było ciemno to przysięgam, że na miejscu narobiłabym w majtki. Po
kilkunastu minutach chodzenia w kółko poddałam się i usiadłam pod jednym z
drzew opierając się o jego pień. Przyglądając się drodze zauważyłam pojedyncze kropelki
zostawiające po sobie mokre, małe plami. No
świetnie, zaczęło padać.
W miejscu
gdzie moje oczy zatrzymały swój widok pojawił się samochód, a chwilę po tym
można było dostrzec pomiędzy kołami czarne buty i kawałek spodni w tym samym
kolorze. Nie podnosząc głowy już wiedziałam kto to jest. Oczywiście, że Harry.
-Wsiadaj.-
Ochrypły głos po raz kolejny sprawił, że na przez moje ciało przebiegły ciarki
i pojawiła się gęsia skórka. Mimo wszystko nie chciałam się sprzeciwiać z dwóch
powodów: po pierwsze Harry by się wkurzył jeszcze bardziej, a po drugie po
prostu jest mi zimno i mokro ( hahaha przepraszam, ale jestem na tyle zboczona,
że mam skojarzenia xdd ).Wstałam z mokrej trawy i wsiadłam do samochodu nie
odzywając się ani słowem do Harrego, ale po krótkim czasie przerwał ciszę jaka
panowała w pojeździe. –Mówiłem, że ode mnie nie uciekniesz Lucy.
-Nie
chciałam uciec. Poszłam tylko na spacer i się zgubiłam.
-Takie bajki
to nie mi wciskaj.- prychnął z dezaprobatą i wbił swój wzrok w drogę przed nami przecierając szybę
wycieraczką. Resztę drogi jak to Harry ma w zwyczaju spędziliśmy w ciszy.
*******************************************
-Nie masz
prawa wychodzić tak daleko. Wiesz co ci się mogło stać?- powiedział lekko
podnosząc ton i siadając na kanapie niedaleko mnie.
-Po pierwsze
przypominam ci, że to ty wywiozłeś mnie do jakiegoś lasu! Po drugie nie
będziesz mi mówił co mam robić! A po trzecie to co cie to interesuje co się
mogło ze mną stać co? Zastanów się co robisz i mówisz Harry! Czy może
zapomniałeś już jak mnie popchnąłeś! I..
-Zamknij się
albo ja cię zamknę. – Spojrzałam na
niego wyszczerzając oczy ze zdziwienia.
-Co ty do..-
Nie dokończyłam bo wbił się w moje usta. Po kilkunastu sekundach gdy zdałam
sobie sprawę z tego co robię odepchnęłam go i wstałam od razu z kanapy.
-Dupek!