17.05.2014

Chapter 2

Rozdział jednak dzisiaj! Slicznie dziękuje za komentarze <3 kocham was

 Usiadłam koło reszty umięśnionych i lekko upitych mężczyzn i czekałam an rozpoczęcie walki. Cały czas czułam na sobie wzrok tego chłopaka, z którym rozmawiał mój ojciec. Gdy tata wszedł na ring przez moje ciało lekko przebiegły dreszcze. Sędzia machnął ręką dając znak, że walka się rozpoczęłam.  Ojciec nie marnował czasu i od razu wymierzył cios w stronę przeciwnika, lecz on go uniknął. Widział już grymas na twarzy mężczyzny. Nie lubi przegrywać. Ponownie uderzył go pięścią w brzuch, a przeciwnik skulił się, lecz nie upadł. Nie miałam najmniejszej ochoty na to patrzeć. Chwyciłam swoją torbę i ruszyła w stronę wyjścia. Pchnęłam duże drzwi i wyszłam. Wysłałam sms Aronowi, że już wyszłam i wracam do domu. Było już dość ciemno. Przyznam, ze niektóre dzielnice Londynu o tej porze nie były całkiem bezpieczne. Moje ciało przeszły ciarki gdy usłyszałam czyjeś kroki. Odwróciłam się aby zobaczyć kto idzie, ale nikogo nie było. Jednak byłam pewna, że słyszałam kogoś. Szłam dalej aby jak  najszybciej dojść do domu, w którym chodź trochę bezpieczniej bym się czuła.
- Witaj piękna – zza pleców usłyszałam lekko zachrypnięty męski głos. Wzdrygnęłam się lekko i zastygłam na miejscu. Po moim „paraliżu” odwróciłam się by zobaczyć chłopaka z włosami  ułożonymi w nieładzie. Jego zielone oczy przeniosły się na moje ciało. Zeskanował je od góry do dołu i uśmiechnął się zatrzymując na dekolcie. Szybo podciągnęłam bluzkę do góry zakrywając kawałek ciała, a chłopak się roześmiał. To był on. To on rozmawiał z moim ojcem. Nie wyglądał na przyjaznego. Powoli zaczęłam się cofać i szybko się odwróciłam by potem zacząć szybko uciekać. – I tak mi nie uciekniesz! – jego słowa spowodowały, że stanęłam. Gdy się odwróciłam chłopak szedł z założonym kapturem w przeciwną stronę. Odetchnęłam z ulgą. Czułam, że jestem już nieco spokojniejsza chociaż jego słowa wciąż słyszałam w głowie. „ i tak mi nie uciekniesz, i tak mi nie uciekniesz, i tak, mi nie uciekniesz..”.
-wróciłam! – krzyknęłam wchodząc do domu. Ojciec siedział obok mamy i wrzeszczał. Cicho zdjęłam buty i pobiegłam do pokoju Jamesa wiedząc co niedługo się wydarzy. Zapukałam do drzwi po czym weszła nie czekając na reakcję brata. Siedział skulony pomiędzy szafą a oknem cicho łkając. Jako jedyna wiem jak go uspokoić. Sięgnęłam po telefon i puściłam naszą ulubioną piosenkę. Od razu na  jego twarzy zagościł uśmiech. Usiadłam obok niego i wdrapał mi się na kolana oplatając krótkimi rączkami moją talie. Na dole słychać było już krzyki i huki. Sięgnęłam po słuchawki i podałam mu jedną wtyczkę a drugą wzięłam dla siebie. Po chwili czułam jak powoli zasypiam.
Harry’s pov
Ładna ta dziewczyna. Wyglądała inaczej niż te, z którymi się pieprzyłem, ale podobała mi się. Taka niewinna i słodka.
-Styles, podoba ci się ta córka Roba? – widziałem już ten jego uśmieszek. Wiedział, że mi się podoba i prędzej czy później ja przelecę.
-Taa, jest.. nawet ładna
-Pf. Ładna? Jest ohydna- do pokoju weszła Sarah. Należała do naszej paczki. To była taka przyjaźń z korzyściami. Usiadła mi na kolanach i wbiła się w usta. Przesunąłem swoją rękę na jej uda. Wstała wyciągając rękę, a ja poszedłem za nią. Seks. To jest to czego już od dawna potrzebowałem. Mógłbym mieć w sumie każdą, ale nie biorę się za byle gówno. Wstałem z łóżka naciągając bokserki i resztę ubrań
-Nie zostajesz?
-Kochanie, ja nigdy nie zostaje- Puściłem jej oczko i wyszedłem z pokoju. Wyjąłem telefon z tylnej kieszeni spodni i wybrałem numer Louisa.
-Siema stary, mam do ciebie prośbę. Załatwisz mi numer tej córki Roba?

-taa- mruknął niewyraźnie a ja zadowolony się rozłączyłem. 

6 komentarzy: