Harry’s pov
Zły to mało
powiedziane. Byłem wściekły. Uważałem Roba za porządnego mężczyznę. Straciłem
do niego jakikolwiek szacunek. Uderzył kobietę, swoją córkę, moją Lucy!
Wszedłem do jej domu i usiadłem na kanapie przyglądając się jak robi sobie
śniadanie. Co jakiś czas spoglądała na mnie. Jest słodka. To dziwne gdy z każdą
chwila uświadamiam sobie jak bardzo ja lubię. Na początku miałem ja przelecieć,
a teraz…, teraz mam ochotę ją całować i przytulać.
-Lucy,
chciałbym abyś ze mną zamieszkała. Będziesz bezpieczna.
-Harry. Czy
ty słyszysz co mówisz? Znam cię parę dni. Nie ma mowy, żebym z tobą mieszkała.
Co nie znaczy, że zostanę tutaj.
-Co to
znaczy? – złączyłem brwi nie do końca rozumiejąc co powiedziała.
-załatwiłam
Jamesowi opiekę, a sobie wynajmuję mieszkanie. Mama się mną nie interesuje więc
niech zostaje sobie tutaj.
-cieszę się,
że tak postanowiłaś skarbie- puściłem jej oczko na co westchnęła. Wiem, że nie
lubi gdy tak mówię, ale nie wszystko co robię ma się jej podobać.
-Harry,
musisz iść. Jestem umówiona
-jasne. Em,
wieczorem pójdziesz ze mną na imprezę, ok? Załóż jakaś sukienkę, ale mniej
elegancką niż wtedy- zanim zdarzyła coś powiedzieć opuściłem dom.
Lucy’s pov
Nienawidzę
tego. Przecież on nie ma prawa rozkazać mi iść na tą imprezę. Chwilę po tym jak
wyszedł po domu rozległ się dźwięk pukania do drzwi. Była to Rose.
-Rose,
zamiast zakupów idziemy szukać mi mieszkania- spojrzałam na nią podekscytowana
i wyszczerzyłam zęby. Kiwnęła głową i zaraz po tym wyszłyśmy z domu.
*Godzinę
później*
-Lucy,
chodzimy od godziny, a tobie nic nie pasuje. Jeśli te ci się nie spodoba to ja
się poddaje.- weszłyśmy do mieszkania. Ściany były z czerwonej cegły. Urządzone
było nowocześnie i stylowo. Idealne.
-Biorę to-
uśmiechnęłam się promiennie, a Rose odetchnęła z ulgą. Właściciel podał mi
dokumenty, a ja je podpisałam.
-No to
trzeba to oblać!- wyszłyśmy z mieszkania i pojechałyśmy do baru. Aron czekał
przy barze uśmiechnięty jak zawsze. Nie za bardzo lubię takie miejsca.
Mnóstwo spoconych i ocierających się o
siebie ludzi i pełno wstawionych zboczeńców. Usiadłam koło Arona i Rose i
przyglądałam się ludziom. Jedna osoba szczególnie mnie zainteresowała. Umięśniony
chłopak z burzą włosów na głowie obściskiwał się z jakąś blondynką. Harry.
Nawet nie wiem dlaczego zakuło mnie w serce. Poczułam się może po jakiejś
części zdradzona, chociaż nie wiem czemu. Może dlatego, że skrywam w sobie fakt
iż Harry mi się podoba? Podoba mi się? Nie wiem. Nie mogłam na nich patrzeć.
Dałam znak Aronowi i Rose, że wychodzę i tak też zrobiłam. Pogoda tak mnie
lubi, że postanowiła zrobić mi małą kąpiel. Chyba jednak nie znoszę tego dnia.
Najpierw do mieszkania wparował Harry, potem chodziłam kilka godzin w
poszukiwaniu mieszkania, zobaczyłam Harrego z jakąś lachorą i jeszcze teraz
pada deszcz. Usiadłam na schodku przed budynkiem i podparłam głowę o ręce.
-Podwieźć
cię?- męski głos rozbrzmiał nad moja głową. Nie, nie był to Harry. Za mną stał
przystojny blondyn z bardzo ładnym uśmiechem.
-W sumie to
tak- chłopak uśmiechnął się i skierował na parking, a ja za nim. Wsiedliśmy do
jego czarnego Range Rovera i odjechaliśmy. Powoli zaczęłam się niepokoić gdy
zauważyłam, że wcale nie jedzie tam gdzie mu kazałam.
-Nie
jedziesz tam gdzie ci kazałam
-szybko się
zorientowałaś słoneczko- w mojej głowie znów zaczęły pojawiać się najgorsze
scenariusze. Blondyn zaparkował gdzieś na uboczu i szyderczo się uśmiechając
wyszedł z samochodu. –wysiadaj maleńka
-N-nie idę z
t-tobą nigdzie
-Nie będę ci
dwa razy powtarzał. – szarpnął mnie za rękę i prawie, że ciągnąc mnie po ziemi
dotarliśmy do jakiegoś domku. Drewniany, koło jeziora. Raczej wygląda
przyjaźnie, a nie jak miejsce porwań. Kopem nogi otworzył drzwi i jednym ruchem
wepchnął mnie do pomieszczenia. Chwilę potem usłyszałam huk zamykanych drzwi.
Byłam sama. Duże pomieszczenie, w którym stało tylko łóżko i szafa.
Harry’s pov
-Już idziesz
przystojniaczku?- uśmiechnąłem się w stronę dziewczyny i wyszedłem. W głowie
wciąż siedziała mi Lucy. Nie odzywała się do mnie cały dzień. Martwiłem się ?
Nie, chyba nie. Wciąż byłem wściekły na jej ojca. Jak może bić swoją córkę?
Przysięgam, że już nigdy jej nie dotknie. Dopilnuję tego. Wychodząc z
mieszkania dziewczyny wyjąłem z kieszeni telefon i wybrałem numer Lucy. Jeden
sygnał, drugi sygnał, trzeci sygnał, czwarty... Nie odbiera. Jeszcze raz i
jeszcze raz. Co jest do chuja? Może jeszcze jest z tą swoją przyjaciółką. Ale
chyba telefon ode mnie by odebrała, nie? Wsiadłem do samochodu i pojechałem do
swojego mieszkania. Rozłożyłem się wygodnie na kanapie i włączyłem telewizor.
Chyba nawet nie zorientowałem się kiedy moje powieki stawały się coraz cięższe.
Ze snu wyrwał mnie dźwięk dzwoniącego
telefonu. Podniosłem się z kanapy i wyjąłem z kieszeni komórkę.
-Chcesz żeby
twoja laseczka była cała? Masz przyjechać w ciągu godziny do tego lasu. Lepiej
się pospiesz. – rzuciłem telefon na kanapę i wybiegłem z mieszkania.
____________________________________________________
postanowiłam, że rozdziały będą 3 razy w tygodniu, ale za
to dłuższe ;) czyli poniedziałek, środa i piątek.
mam do was prośbę. rozsyłajcie mojego bloga do znajomych
czy na inne blogi ;) Byłabym naprawdę wdzięczna.
Dzisiejszy rozdział pokazał jak beznadziejnie
potrawie napisać ;/
Suchar ode mnie ;D :
Dlaczego klatka piersiowa zawsze ma drobne?
.
.
.
.
.
-bo żebra (jezu haha)
czytasz=komentujesz
czytasz=komentujesz
Te rozdziały są coraz lepsze. Nie mogę doczekać się środy *0* ciekawe jak Hazza uratuje swoją Lucy ♡♡♡ /Polish Directioner @pati22000
OdpowiedzUsuńwow, super, czekam na next :*
OdpowiedzUsuń@DupciaHorana
Jezu aż mam ciarki :o
OdpowiedzUsuńJesus, twoje opowiadanie coraz bardziej mi sie podoba, czekam na nastepny :D
OdpowiedzUsuń